czwartek, 12 czerwca 2014

Plecaczki dziecięce Litllelife.


Kiedy Ania wspomniała mi, że chce kupić Wiktorii plecak moją pierwszą myślą było – a po co niespełna 2-latce taki gadżet ? Jednak po chwili zastanowienia stwierdziłam, że to wcale nie taki głupi pomysł. Nasze dzieci rosną i coraz rzadziej chcą siedzieć w wózkach na spacerze. Wolą przemieszczać się o własnych siłach i w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby niosły w plecaczku chociażby swój napój, przekąskę czy ulubioną zabawkę.
Zawsze to jakieś odciążenie dla matki, która musi zmieścić i później dźwigać w torebce pół domu przy jakimkolwiek wyjściu poza miejsce zamieszkania :) Do tego już w przyszłym roku pójdą do przedszkola (a Wiki już uczęszcza do klubu malucha), więc zakup plecaka to w zasadzie tylko kwestia czasu.

Początkowo miałam tylko doradzić Ani, który z przedstawionych przez nią tornistrów podoba mi się najbardziej i który wybrałabym dla Wiki. I tak oto zasypana linkami z różnymi wariacjami na temat dziecięcych ekwipunków wpadłam w temat jak śliwka w kompot. No i jak to ze mną często bywa od pierwszego wejrzenia zakochałam się w jednym z plecaczków i postanowiłam zakupić takowy dla Jula. Mój wybór padł na markę Littlelife, serię Animal Pack, model rekin z wodoodpornym kapturem. Anię także zauroczyła ta firma i zamówiła Wiki model o nazwie pszczółka.


Plecaczki posiadają regulowane paski naramienne co pozwala na idealne dopasowanie ich do małych plecków. Wyposażone są w odczepianą smycz bezpieczeństwa, którą zaczepia się do metalowego kółka na górze plecaka. W środku, w głównej komorze, znajdziemy specjalne miejsce na wpisanie danych dziecka. W komorze małej ukryty jest kaptur, na którym narysowane są oczy i zęby rekina, a w modelu Wiki doszyte są do niego czułki. Plecaczki mają po 2 litry pojemności i według producenta mogą być użytkowane przez dzieci już od 1 roku życia. Tyle danych „technicznych”:) Tak naprawdę to co mnie i Anię urzekło w nich najbardziej to wygląd. U rekina – naszyta płetwa w górnej części plecaka, ukochane kolory szarości, kaptur z zębami – byłam i jestem wciąż oczarowana tym wzorem. U pszczółki – żółto-czarne pasy, małe żądełko, czułki przy kapturze. Dodatkowo świetna jakość, perfekcyjne wykonanie i staranne wykończenie – podsumowując dokonałyśmy bardzo dobrego wyboru ;) Minusy – w sumie jedyną rzeczą do jakiej możemy się przyczepić jest dość mocna gumka w kapturze co obniża komfort noszenia. No i cena jest dość wysoka – za swój zapłaciłam 74 zł po uzyskaniu mega upustu, a Ania 82 zł. Ale było warto tyle wydać, gdyż Julowi bardzo się on podoba i praktycznie codziennie pakuje do niego ulubione samochodziki oraz napój i biegnie na podwórko lub idzie na spacer z plecakiem na plecach :) Podobnie ma Wiktoria, która z równym entuzjazmem użytkuje swoją „pszczółkę” :)

Plecaki zakupiłyśmy na stronie mall.pl. Serdecznie polecamy również ten portal ze względu na świetną obsługę i konkurencyjne ceny.

Natalia

Zdjęcia własne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz