niedziela, 15 czerwca 2014

Pieluszki wielorazowe - przeżytek czy jednak nowoczesność?


Już dawno myślałam, że jednym z pierwszych wpisów będzie post o pieluszkach wielorazowych. Przeglądając dostępne informacje w internecie, rozmawiając z matkami, mam wrażenie, że temat ten jest albo mało znany albo z deka krytykowany. Bo jak to wracać się do czasów naszych mam i babć i „paprać” się w gównach? :)
Postaram się opisać jak to było w moim przypadku zakochania się w owych pieluszkach.
Na długo przed porodem, w prezencie na gwiazdkę dostałam książkę Reni Jusis „Poradnik zielonych rodziców”.
Uwierzcie mi, wchłonęłam ją w 2 wieczory i totalnie zmieniło się moje myślenie o rodzinie, wychowaniu itd. Postanowiłam „będę eko mamą!”. Jedynym rozdziałem w tej książce, który potraktowałam po macoszemu był właśnie rozdział o pieluszkach wielorazowych. Przeleciałam pobieżnie po tekście, zobaczyłam jakieś rodzaje all-in-one, kieszonki, otulacze; kolejne wyliczenia ile tego potrzebujesz – nieee to nie dla mnie. Może kiedyś się w to wczytam - pomyślałam. Minęło parę miesięcy, wybraliśmy się z mężem na Targi Matki i Dziecka w Krakowie. Dla mnie jako przyszłej matki wszystko było cudowne, przepiękne, każde stoisko mogłabym zwiedzać po kilkaset razy (gdyby nie ból pleców, nóg, ciężar ogromnego taszczonego brzucha :p ). Co nas zaciekawiło; tłumy wiadomo wszędzie ale stoisko z jakimiś kolorowymi „szmatkami” oblegane było non stop. Myślałam, że pewnie jakieś ciuszki. Zrobiliśmy kilka kółek wokół całego hangaru ze stoiskami licząc na to, że w końcu znajdzie się trochę miejsca aby wcisnąć się w pobliże tego czegoś tak pożądanego! Gdzie tam! Nie było szans! Poprosiłam męża aby wsunął się bliżej bo ja z brzuchem wolę nie ryzykować :). Co się okazało – ludzie zachwycali się właśnie pieluszkami wielorazowymi!! Ja widziałam tylko sterty kolorowego czegoś, co matki wyrywały sobie prawie z rąk! I wtedy przypomniałam sobie, że przecież gdzieś już przewinął mi się ten temat. Po powrocie z targów postanowiłam poczytać za czym ci ludzie tak szaleją. Oczywiście wujek google pomógł od razu. Pierwsze co zobaczyłam w internecie to bogactwo wzorków, kolorów, rodzajów materiałów pieluszek. O boże! – pomyślałam, „jakie to piękne”. I od razu poczułam żal, że taka okazja przeszła mi koło nosa, żeby na żywo pooglądać te cudeńka! Dalej było tylko lepiej (wg męża gorzej :p ). Siedziałam i chłonęłam wiedze na temat wielorazówek godzinami. Po 3 dniach wiedziałam już co do czego i szukałam gdzie mogę takie zakupić. Zszokował mnie przedział cenowy – najtańsze pieluszki tzw. kieszonki można już kupić za około 15-20 zł na allegro czy innym sklepie internetowym; najdroższe spotkałam nawet po 100zł! Hyyy? ale dlaczego? – pomyślałam.
Podczas „grzebania” za kolejnymi informacjami w końcu znalazłam firmę zajmującą się pieluszkami wielorazowymi w Krakowie. Od razu zobaczyłam światełko w tunelu i zaczęłam drążyć temat a raczej dziurę w brzuchu mojego męża, że musimy tam pojechać! Bo przecież nie kupimy kota w worku, przecież trzeba dotknąć, zobaczyć jak to wygląda, czy opłaca się w ogóle wydawać pieniądze. To przekonało mojego K :). Mailowo umówiłam się z właścicielką Babyetta, panią Ulą i już po paru dniach stałam pod bramką z niewielkim napisem „Babyetta pieluszki wielorazowe”, z sercem na ramieniu. Pani Ula, przemiła kobieta, wytłumaczyła wszystko po kolei, pokazała każdą sztukę swojej pieluszki, pokazała pracownię, materiały. Dowiedziałam się, że pieluszki mogą być jednego rozmiaru np S, ale też są wersje rosnące razem z dzieckiem! Dla mnie nie było już odwrotu – wiedziałam że muszę je mieć! Te piękne wzorki o jeszcze piękniejszych nazwach: mleczna krówka, bananowa ferajna, ślimaczek ptaszek i robaczek! Wzdychałam jak dziecko do każdej sztuki. Opanowanie mojego męża pozwoliło nam spokojnie wrócić do domu i przeanalizować jaki rodzaj pieluch wybieramy i jakie konkretnie wzorki chcemy; bo to że nasza pocieszka będzie nosić ekopieluchy było oczywiste :D. Zdecydowaliśmy się na pieluszki kieszonki, rosnące razem z dzieckiem, z wkładami bambusowymi oraz otulacze. Teraz pozostało wybrać czy wzorek szary groszek, a może biały groszek a może żabi rechot… Wybór był ogromny ale udało się! Zrobiłam mailowe zamówienie i z niecierpliwością czekałam na dostawę. Pieluszki w Babyetta cenowo są tak pośrodku; ani z tych najtańszych ani z tych najdroższych. Byłam zadowolona ale… chciałam więcej. Skusiłam się na zakup kilku pieluszek na allegro, tych jednych z najtańszych, dla porównania. Wybór – chyba z 50 różnych wzorów znalazłam! (do dzisiaj zachwycam się tą różnorodnością). No dobra ale się rozpisałam o początkach z pieluszkami a miało być o zaletach i wadach ekopieluchowania.
Przyszedł w końcu ten piękny majowy dzień kiedy córka pojawiła się na świecie. Była tak maleńka, że wydawało mi się iż mogę ją całą schować w pieluszkę wielorazową :) Postanowiłam odczekać z eksperymentami pieluszkowymi, aż chociaż troszkę poukładam życie, które zostało wywrócone do góry nogami i maleństwo zaaklimatyzuje się w nowym otoczeniu. Po około dwóch miesiącach córka miała na sobie pierwszą wielorazówkę. Było tylko „oh ah jaka słodka, jak cudownie wygląda, mogłaby w samej pieluszce chodzić”! No i się zaczęło. Pomyślicie, co z pięknych wzorków jak trzeba to prać. Jasne, trzeba ale w moim przypadku nie widziałam problemu wrzucić w tygodniu 1-2 prania więcej. Ok, popieram zdanie Natalii, że przeszkodą jest bardzo małe mieszkanie; faktycznie trzeba przyznać że prawie cały czas coś się suszy, jak nie dziecięce ubranka to w moim przypadku pieluszki. Suszarka stoi non stop.
Staram się pisać nie tylko o zaletach ale i o wadach takiego pieluchowania, bo nie ukrywajmy – są i wady. Ja w ten sposób funkcjonuję już prawie dwa lata i przyznam, że tak się już przyzwyczaiłam, że nie robi mi żadnego problemu kupa do sprzątnięcia i do wyprania pielucha.
W internecie znajdziecie wiele informacji od czego zacząć i czym to się je. Ja z mojego doświadczenia napiszę co koniecznie trzeba mieć:
- zestaw pieluszek (rodzaje – jakie wolicie; czy osobno wkład chłonny, czy z wkładem zszytym z pieluszką). Jeśli miałabym kupować jeszcze raz pieluchy wolałabym kupić troszkę mniej a te droższe, wydają mi się bardziej chłonne.
Muszę tutaj zaznaczyć tą kwestię – moja córka nie należy do pulchnych dzieci, ba! ona w ogóle nie należy nawet do standardowych dzieciaczków, ona jest tzw. chudziną!! Przy jej wielkim apetycie (zjada od maleńkości totalnie wszystko) w końcu załapaliśmy się na 3 centyl :p. Jakie to ma znaczenie dla pieluszek – ma tak chude nóżki że czasami, dobra przyznaję dość często, siurki po prostu wypływają na zewnątrz :( Te gumeczki w pieluszkach nie przylegają idealnie do jej nóżek. Może w przypadku grubszych nóżek problem ten znika. A może trzeba kupić pieluszki za 100zł sztukę? nie wiem bo takowym nie posiadam. U nas to jest mała zmora, ponieważ jest częstsze przebieranie :/.
- wiaderko, konieczne zamykane! no nie oszukujmy się „to” śmierdzi :)
- olejek antybakteryjny; z drzewa herbacianego lub lawendowy, ja wolę z drzewa herbacianego bo wydaje mi się bardziej świeży? chyba tak
- papierki celulozowe, w 100% biodegradowalne; wkładamy je do pieluszki i kupkę z papierkiem wyrzucamy do wc! nie trzeba spłukiwać kupki bezpośrednio z pieluszki, pieluszka zostaje prawie „nietknięta” :)
- do prania pieluszek - proszek do prania dla dzieci, którego używamy o połowę mniej niż do prania ubranek albo eko kule do prania – ja ich używam, polecam; lub najzwyklejsze płatki mydlane. Przydatne (nie tylko do pieluszek ale i do reszty prania – mydło galasowe (kostka ok 7zł). Zachęcam jako alternatywa do vanisha i innych chemii do odplamiania.
- soda oczyszczona! cudo, które odkryłam dopiero będąc matką (wstyd? chyba tak). Jestem w posiadaniu książki na temat wykorzystania na wszelakie różne sposoby sody począwszy w kuchni do pieczenia a skończywszy na toalecie. Do pieluszek używam jako oczyszczania (dodatkowego), raz na 2-3 miesiące (opcjonalnie).
To chyba tyle z tego co trzeba mieć aby pieluchować wielorazówkami.
U nas wygląda to tak, że w domu używamy pieluszek wielorazowych a jeśli gdzieś wychodzimy to zakładamy jednorazówkę – przyznaję – dla wygody. Nie chce mi się myśleć o częstym przebieraniu gdzieś w terenie (poza domem), o przetrzymywaniu zużytej pieluszki w torebce. Jeśli kupię paczkę jednorazówek (np Dada 54 szt za 29,90 w Biedronce), taka paczka wystarcza nam na miesiąc lub nawet dłużej.
Na zakup zestawu pieluszek na start i potrzebnych do tego akcesoriów wydaliśmy około 1100zł. Sami oceńcie czy dużo czy mało. Ja jestem zadowolona z wyboru.
Jeszcze jedna kwestia, która dla mnie wydaje się dość ważna a mianowicie – przy pieluszkach wielorazowych zapach nie znika jak w standardowym pampersie. Co za tym idzie po zapachu rozpoznaję kiedy idą ząbki, nie raz wiedziałam że, coś jest nie tak, że choroba jakaś się zbliża. Niektórzy się ze mnie śmieją ale w naszym przypadku tak jest. Najpierw specyficzny „ostry” mocz a za 2-3 tygodnie wyrzynające się ząbki!
Napiszcie co Wy sadzicie o pieluszkach wielorazowych jeśli macie doświadczenie w tym temacie. Ciekawa jestem waszych opinii i spostrzeżeń. W końcu ciągle się uczymy i chcemy udoskonalać nasze życie codziennie a nie oszukujmy się – pierwsze 2-3 lata naszego dziecka to jedno wielkie przebieranie pupska :)

Ania
Zdjęcia własne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz