Byłam. Widziałam. Przeżyłam. Mowa o wspominanym już we wcześniejszym poście - car boot sale :) Zrobiło na mnie spore wrażenie i dlatego też postanowiłam, że napiszę parę słów.
Oczywiście meeeeega dużo zabawek, drobiazgów, ciuszków. Porozkładane na turystycznych stolikach były na wysokości wzroku Wiki jadącej w wózku.
Chciała prawie wszystkiego dotknąć, zobaczyć, oglądnąć, spróbować jak działa. Nie dziwie się - ja chciałam tego samego :) I niektóre przedmioty jeszcze zapakowane w oryginalne pudełko, nowe, z metką, zaklejone....a ceny nieprzekraczające paru funtów. Ciężko przejść obojętnie.
Chciała prawie wszystkiego dotknąć, zobaczyć, oglądnąć, spróbować jak działa. Nie dziwie się - ja chciałam tego samego :) I niektóre przedmioty jeszcze zapakowane w oryginalne pudełko, nowe, z metką, zaklejone....a ceny nieprzekraczające paru funtów. Ciężko przejść obojętnie.
Ale o myszach miało być. No właśnie! Zakochałam się w maleńkich figurkach myszek, króliczków, wiewiórki i jeżyka. Niewielkie stoisko, przy którym sprzedawały, maybe 10-letnie dziewczynki. Na owym stoliku ogrom wszystkiego - lalki, klocki, akcesoria do włosów, bransoletki, koniki i pośród tego te 7 maleńkich figurek. Nie wiem dlaczego, ale od razu wiedziałam, że spodobają się mojej Wiki. Ona ich nie dostrzegła; były pomiędzy stertą innych wielkich, plastikowych, kolorowych zabawek. Dziewczynki sprzedały mi te maleństwa za 60p (jakieś 3 zł). Wika miała zabawy na całą 100 kilometrową drogę! Aż miło było patrzeć - maleńkie postacie, a było tyle śmiechu podczas wymyślania scenek z króliczkiem, ubawu po pachy, gdy Wika tworzyła kolejne, dziwne imiona dla każdej z nich.
Ile myśli w takich maleńkich, dziecięcych główkach się kotłuje! Ile pomysłów w ciągu każdej sekundy się tworzy! W takich momentach jak te doceniamy malutki umysł naszego dziecka. Taka niewielka istota, a iloma koncepcjami może nas zaskoczyć. Dziecko to jeden wielki (a taki mały) "agregacik" do wytwarzania najdziwniejszych, najróżnorodniejszych, urozmaiconych konstrukcji i schematów swojego i pluszakowego życia.
Byłam zachwycona tym jak Wika cudownie potrafiła zorganizować sobie świetną zabawę podczas nużącej podróży, zapięta w fotelik samochodowy. Ona zaś oczarowana wdziękiem miniaturowych zwierzątek prześmiała się całą podróż.
Zdjęcia robiłam wczoraj podczas kolejnej wspaniałej zabawy w domek i w zoo; z "maleństwami" w roli głównej. Myszki szły spać a potem wstawały i szły oczywiście na zjeżdżalnie! Robiły też ciapu-ciapu i z powrotem szły spać na wymyślone łóżeczka z drewnianych klocków. A o uroku drewnianych zabawek będzie następnym razem :))
Ania
Zdjęcia własne.
Ile myśli w takich maleńkich, dziecięcych główkach się kotłuje! Ile pomysłów w ciągu każdej sekundy się tworzy! W takich momentach jak te doceniamy malutki umysł naszego dziecka. Taka niewielka istota, a iloma koncepcjami może nas zaskoczyć. Dziecko to jeden wielki (a taki mały) "agregacik" do wytwarzania najdziwniejszych, najróżnorodniejszych, urozmaiconych konstrukcji i schematów swojego i pluszakowego życia.
Byłam zachwycona tym jak Wika cudownie potrafiła zorganizować sobie świetną zabawę podczas nużącej podróży, zapięta w fotelik samochodowy. Ona zaś oczarowana wdziękiem miniaturowych zwierzątek prześmiała się całą podróż.
Zdjęcia robiłam wczoraj podczas kolejnej wspaniałej zabawy w domek i w zoo; z "maleństwami" w roli głównej. Myszki szły spać a potem wstawały i szły oczywiście na zjeżdżalnie! Robiły też ciapu-ciapu i z powrotem szły spać na wymyślone łóżeczka z drewnianych klocków. A o uroku drewnianych zabawek będzie następnym razem :))
Ania
Zdjęcia własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz