czwartek, 11 września 2014

Odpieluchowywanie cz. III Za-pieluchowanie

Kiedy wydaje ci się, ze jesteś na dobrej drodze, nagle jakaś siła wyższa krzyżuje ci plany i stawia cię przed nową sytuacją.


Gdy z początkiem lipca rozpoczynałam szumnie nazwane odpieluchowywanie, czyli okres kiedy całkowicie pozbywamy się pieluszek w życiu naszym i naszego dziecka, dopuszczałam myśli, że łatwo nie będzie. Nikt nie jest idealny i każde dziecko inaczej sobie z tym radzi. Ale gdy przez pierwsze dni Wiki zakumała o co chodzi, a po dwóch tygodniach już sama chodziła do łazienki i tylko wołała mnie po skończonej sprawie, pomyślałam, że teraz będzie już z górki. I możliwe, że byłoby tak pięknie gdyby nie nasz wylot z kraju, do obcego domu, do nowego środowiska.

Nowe miejsce, inna toaleta, nowe zabawki, nowi ludzie  - to wszystko spowodowało, ze Wika zapomniała całkowicie o tym, że siku robi się do nocniczka i trzeba wcześniej poinformować mamę :( Był to dla mnie szok - moja mądra, już taka odpowiedzialna Kika stała się znowu dziecięciem chodzącym z pieluchą na tyłku :( Nie potrafiłam jej nakłonić; ile razy przedyskutowałyśmy sprawę, tyle samo razy Wika zapominała :( Za każdym razem ja starałam się opanować nerwy, a Wika po raz kolejny zamykała oczy ze wstydu i żalu. Zawsze to samo słyszałam "mamuniu nie mów juś..." - wiedziała, że źle postępuje ale to było silniejsze od niej.

Niestety czasami nie mamy na to wpływu. Różne sytuacje w życiu się zdarzają. Początkowo załamywałam ręce, ubolewałam nad całą sytuacją, Ale przecież świat się nie zawalił. Przecież to tylko "dupna" sprawa, a życie musimy przyjmować takim jakim jest. Oczywiście - odezwą się głosy, że życie mamy takie jak sobie je zaplanujemy - tak też mi się kiedyś wydawało. Mogę wszystko, dam radę, to tylko ode mnie zależy - takie słowa i całe nastawienie jest bardzo ważne ale trzeba znaleźć złoty środek w tym wszystkim. Jeśli mamy już dom, rodzinę, osoby na których nam zależy, czasami ich życie jest dla nas ważniejsze niż moje własne "ja".

Piszę ten post też troszkę dla siebie samej, jako takie postawienie do pionu, dla otrząśnięcia, gdyby czasem wydawało mi się, że przez to, że Wiki znowu sika w pieluchy to świat się zawalił. Wiem, że nie i po prostu muszę znaleźć sposób na ogarnięcie nowej sytuacji.

Kiedyś Natalia powiedziała mi, że nie ma sensu załamywać się i roztrząsać spraw, na które nie mamy czy nie mieliśmy wpływu. Bardzo mocno zapadło mi to w pamięć i staram się już nie ubolewać gdy np rozbiję szklankę - po prostu mam pretekst, żeby kupić nową, a może będzie ładniejsza?

No to tyle byłoby o naszej obecnej pieluchowej sytuacji :) Także tego, nie załamuje rąk i na pewno będziemy z Wiką jeszcze zwycięzcami!

Ania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz