Myślałam, że to nigdy nie nastąpi. Zwłaszcza kiedy tata wyjechał, a Kika mamy nie odpuszczała na krok. Jakby czas się cofnął i dziecko potrzebowało mamy 24h/dobę :/ Moje wyjścia z domu zawsze poprzedzone były półgodzinnym płaczem i histerią. Prawdopodobnie była to obawa, że mama też wyjedzie i jej nie będzie na co dzień. Tłumaczenia nie pomagały. Wszędzie z mamą i tylko z mamą.
Każdy dzień spędzony z dzieckiem; czy to przy kuchni, czy na podłodze na zabawach, czy w łóżku podczas usypiania. Dla siebie mam dwie godziny w tygodniu, kiedy babcia zostaje z Kiką, a ja wychodzę na zajęcia salsy. I nie narzekam bo sama zdecydowałam się na taki układ. Przyznaję, bywały ciężkie dni kiedy miałam ochotę zamknąć za sobą drzwi, kiedy chciałam wszystko rzucić i po prostu wyjść. W takich momentach starałam się znaleźć jakiś sposób na opanowanie emocji, na "reset", oczywiście z dzieckiem obok ;) Najczęściej modlę się aby taki dzień już się skończył i nastał nowy. Prawie zawsze po burzy przychodzi słońce i wtedy jest cudownie. I siedzę z tą moją pocieszką na podłodze i po raz kolejny układam puzzle, i po raz kolejny sprzątam drewniane klocki rozrzucone po całym salonie, i po raz kolejny rozkładam plastelinę, farby, naklejki i całą resztę zabawek. I tak w kółko :)
I tak było dłuższy czas, że Wika potrzebowała mojej uwagi non stop. "Baw się ze mną, ucz mnie, pokaż mi, przeczytaj mi, zrób mi to i tamto..." Zrobić coś w domu lub koło siebie graniczyło z cudem.
Ale jest zmiana! Nastąpiła ogromna zmiana! Wiktoria zrobiła milowy krok w rozwoju :) Pierwszym tego objawem było pozostawanie samej na zajęciach dla maluchów. Całe 1,5 godz dzielnie bez mamy. Nawet nie potrzebowała zaglądnąć za drzwi czy mama aby na pewno tam siedzi i czeka. Po prostu dziecko pochłonięte wspólną zabawą z koleżankami i kolegami. Ja nadal doznaję lekkiego szoku, że cały ten czas mogę przeznaczyć czy to na spokojne wysłanie maili, nadrobienie zaległości w firmie lub wypicie gorącej herbaty.
Moje dziecko zaczęło też samo się bawić, samo ze sobą, z lalkami, z misiami. I tylko słyszę z pokoju rozmowy, tańce i śpiewy. Co za radość, że ja w tym czasie mogę spokojnie skorzystać z toalety czy też umyć naczynia! Tak bez ciągłego odrywania się od rozpoczętej pracy. A Wika tylko woła od czasu do czasu z góry i informuje, że teraz idzie zrobić siku. Patrzę, a moje dziecko samodzielnie otwiera sobie drzwi, korzysta z nocniczka i biegnie z powrotem do zabawy.
Nagle stała się taka samodzielna i zaradna. Jak dobrze liczę stało się to w okolicach 32 miesiąca życia. Nagle potrafi dużo rzeczy zrobić sama i nawet woła, że ona chce "siama siama!". Nie daj boże żeby mama pomagała; obserwuję tylko ukradkiem z boku i nie mogę się nadziwić :) Potrafi skupić swoją uwagę na bajce i bacznie obserwować co się tam dzieje. Jest po prostu wciągnięta w jej akcję i wspólnie z bohaterami przezywa wszystkie ich emocje. Już nie wspomnę o momentalnej nauce piosenek; od tych z bajek po te raz zasłyszane w radio czy na filmie :)
I nadchodzi ta magiczna chwila osiągnięcia przez dziecko wieku 3 lat, kiedy to statystyki podają, że ten czas to najważniejszy okres w życiu dziecka, a 3 lata to najlepsza różnica wieku między rodzeństwem. Może faktycznie coś w tym jest? Może to faktycznie dobry moment na drugie dziecko? ;)
Fakt jest faktem, że czas tak szybko pędzi do przodu, a my początkowo marzymy po ciuchu, żeby nasze dziecko już samo siedziało, już samo jadło, już samo się sobą zajęło. I potem to tak nagle nadchodzi, wręcz nas zaskakuje i może czasem z łezką w oku spoglądamy na fotki kiedy nasz maluszek leżał taki bezbronny zawinięty w beciku ;) Dlatego cieszmy się każdym dniem z dzieckiem, każdą chwilą, każdym etapem rozwoju, bo one wbrew pozorom tak szybko mijają i juz w takim wydaniu nie wrócą.
Ania
I nadchodzi ta magiczna chwila osiągnięcia przez dziecko wieku 3 lat, kiedy to statystyki podają, że ten czas to najważniejszy okres w życiu dziecka, a 3 lata to najlepsza różnica wieku między rodzeństwem. Może faktycznie coś w tym jest? Może to faktycznie dobry moment na drugie dziecko? ;)
Fakt jest faktem, że czas tak szybko pędzi do przodu, a my początkowo marzymy po ciuchu, żeby nasze dziecko już samo siedziało, już samo jadło, już samo się sobą zajęło. I potem to tak nagle nadchodzi, wręcz nas zaskakuje i może czasem z łezką w oku spoglądamy na fotki kiedy nasz maluszek leżał taki bezbronny zawinięty w beciku ;) Dlatego cieszmy się każdym dniem z dzieckiem, każdą chwilą, każdym etapem rozwoju, bo one wbrew pozorom tak szybko mijają i juz w takim wydaniu nie wrócą.
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz