I nastała jesień, ale nie ta złota, polska jesień; ta deszczowa, mglista, ponura. Już jakiś czas temu podczas dżdżystego popołudnia na obczyźnie umilałyśmy sobie czas z Kiką malując farbkami. Ale nie po kartce papieru ale po parasolce. W końcu dokończyłyśmy dzieła i chwalimy się naszymi wypocinami.
Muszę wtrącić, no muszę - ową parasolkę zakupił Tadi, argumentując zakup, że przecież to jest takie "blogowe" :D :D :D :D :D Zwariowałam :))))))
Co do wyglądu końcowego parasolki, mama miała wizję pięknej, kolorowej, w różnorakie wzorki. Ciężkie było zderzenie z rzeczywistością heh. Wika jak się dorwała to ciężko było oderwać ją od pędzla. A wyniki jej poczynań były prze - cudowne? :)) W końcu to jej parasolka, pierwsza parasolka w życiu. I to własnoręcznie pokolorowana. Z pewnością jest oryginalna i niepowtarzalna :)
A oto końcowy efekt :) Malowana w dwóch etapach, troszeczkę z pomocą mamy :D
Naszą parasolkę Tadi zakupił w Anglii, ale wypatrzyłam już bardzo podobne na allegro, w dość przystępnych cenach bo około 20zł.
Wika ma na sobie:
spodnie dresowe - Cool Club
czerwone spodnie - H&M (SH)
bluzka - Lidl
spinka we włosach - julika.pl
kurtka Reima
Ania
Zdjęcia własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz