Czas kupowania prezentów i czas przedświątecznego szału za nami. Po tym całym szaleństwie, a w sumie już w trakcie jego trwania ciągle w mojej głowie plątały się myśli: co tak naprawdę kupić? co będzie najlepsze dla Kiki? czy w ogóle stresować się tymi zakupami?, może najlepiej zrobić zrzutkę i kupić jeden wspólny prezent; droższy, lepszy, na dłużej? Prawdopodobnie każda rzecz ucieszyłaby Kikę bardzo bo przecież dzieci kochają wszystkie zabawki :)
Jak tylko w kalendarzu zerwiemy kartkę z datą 1 listopada jesteśmy zasypywani reklamami zewsząd. Telewizja, radio, bilbordy, gazetki reklamowe tonami zalegają w skrzynce na listy. W galeriach pojawiają się świąteczne dekoracje i slogany reklamowe namawiające: "kup dwa, zapłać za jeden..", "kup mnie", "tylko teraz kupisz taniej" itd itp. I szukamy, przeglądamy, obmyślamy najlepsze prezentowe zakupy. Wydaje nam się, że dokładnie wiemy co będzie najlepsze dla naszego dziecka. Ja np uwielbiam drewniane zabawki. I mogłabym kupić je wszystkie. Są takie naturalne, takie eko, takie ponadczasowe. I co z tego? Kiedy moje dziecko przejeżdżając w sklepie, w wózku przez dział z zabawkami, zwraca uwagę właśnie na tą najbardziej plastykową, różową, najtańszą blond lalę :) I zapewnia, że taką chce, że ta jest najlepsza i powtarza "lubię taką mama lubię taką!! mogę wziąć?". I zastanawiam się w tym momencie co jest lepsze dla mojego dziecka - czy zabawka, która wg mnie wydaje się odpowiednia, czy ta, którą Wiki pokochała od pierwszego wejrzenia. I w żadnym wypadku nie twierdzę, że tego typu lalki są złe, tandetne czy też nie dla nas. Może po prostu szukam zabawek względem siebie, jakbym to ja miała się nimi bawić. Albo próbuję urzeczywistnić niespełnione marzenia z dzieciństwa?
Na pewno w pierwszej kolejności zwracam uwagę na wykonanie zabawki, na jego cenę oraz na to czy to będzie kolejna tego typu jaką już w domu posiadamy. Czy kupowanie kolejnego pudła z klockami ma sens? - jedni powiedzą, że tak, inni że nie. Czy piętnasta lalka walająca się po kątach ma sens? - może tak, może nie. Czy dwudziesty czwarty samochodzik daje dziecku jeszcze radość? - możliwe, że tak. Ale czy to wszystko nie zostanie rzucone w kąt i zapomniane po tygodniu, dwóch czy miesiącu?
Wydaje mi się, że nie cena, nie jakość, nie ilość zabawek się liczą. Najważniejsze to potrafić zainteresować dziecko daną rzeczą, chociażby kartonową rolką pomalowaną farbkami czy też oklejoną papierem kolorowym, która może być lunetą czy trąbką bądź też inną wymyśloną zabawką. Najważniejsze aby pokazać, że zabawki bez względu na cenę, którą za nią zapłaciliśmy, czy to 2 zł czy 200zł, zasługują na szacunek. Najważniejsze to potrafić wydobyć z dziecka chęć do kreatywnej zabawy, rozwijać w nim ta kreatywność. Naszym celem powinna być nauka poprzez zabawę oraz doskonalenie nowych umiejętności i rozwijanie pasji. Nie zapominając przy tym wszystkim, że zabawa to wspólnie spędzony czas, wspólny śmiech, wspólne chwile radości, bez przymusu i presji.
Na dzień dzisiejszy nazbierało nam się już dużo zabawek. Chwilami czuje się przytłoczona ich ilością i mam wrażenie że są wszędzie. Nie ma pomieszczenia gdzie by ich nie było. I posiadamy takie (wg mnie) droższe jak np drewniana kuchnia czy domek dla lalek, ale i te za parę złotych, chociażby komplet plastikowych naczyń z Pepco. Każda z nich ma swoje miejsce w odpowiednim pudle i Wika wie, że należy o nie dbać i po skończonej zabawie wszystkie posprzątać.
Może post powinien pojawić się w okresie przedświątecznym, ale przecież wybór i zakup zabawek dopada nas każdego dnia. Teraz czas wyprzedaży więc możliwe, że już wpadliśmy w promocyjny szał zakupów ;) A może warto odgrzebać zabawki, którymi nasza pociecha nie bawiła się już parę tygodni czy miesięcy i spróbować nadać jej nowy sens, nowe znaczenie, po prostu zainteresować nią dziecko?
Ania.
Na pewno w pierwszej kolejności zwracam uwagę na wykonanie zabawki, na jego cenę oraz na to czy to będzie kolejna tego typu jaką już w domu posiadamy. Czy kupowanie kolejnego pudła z klockami ma sens? - jedni powiedzą, że tak, inni że nie. Czy piętnasta lalka walająca się po kątach ma sens? - może tak, może nie. Czy dwudziesty czwarty samochodzik daje dziecku jeszcze radość? - możliwe, że tak. Ale czy to wszystko nie zostanie rzucone w kąt i zapomniane po tygodniu, dwóch czy miesiącu?
Wydaje mi się, że nie cena, nie jakość, nie ilość zabawek się liczą. Najważniejsze to potrafić zainteresować dziecko daną rzeczą, chociażby kartonową rolką pomalowaną farbkami czy też oklejoną papierem kolorowym, która może być lunetą czy trąbką bądź też inną wymyśloną zabawką. Najważniejsze aby pokazać, że zabawki bez względu na cenę, którą za nią zapłaciliśmy, czy to 2 zł czy 200zł, zasługują na szacunek. Najważniejsze to potrafić wydobyć z dziecka chęć do kreatywnej zabawy, rozwijać w nim ta kreatywność. Naszym celem powinna być nauka poprzez zabawę oraz doskonalenie nowych umiejętności i rozwijanie pasji. Nie zapominając przy tym wszystkim, że zabawa to wspólnie spędzony czas, wspólny śmiech, wspólne chwile radości, bez przymusu i presji.
Na dzień dzisiejszy nazbierało nam się już dużo zabawek. Chwilami czuje się przytłoczona ich ilością i mam wrażenie że są wszędzie. Nie ma pomieszczenia gdzie by ich nie było. I posiadamy takie (wg mnie) droższe jak np drewniana kuchnia czy domek dla lalek, ale i te za parę złotych, chociażby komplet plastikowych naczyń z Pepco. Każda z nich ma swoje miejsce w odpowiednim pudle i Wika wie, że należy o nie dbać i po skończonej zabawie wszystkie posprzątać.
Może post powinien pojawić się w okresie przedświątecznym, ale przecież wybór i zakup zabawek dopada nas każdego dnia. Teraz czas wyprzedaży więc możliwe, że już wpadliśmy w promocyjny szał zakupów ;) A może warto odgrzebać zabawki, którymi nasza pociecha nie bawiła się już parę tygodni czy miesięcy i spróbować nadać jej nowy sens, nowe znaczenie, po prostu zainteresować nią dziecko?
Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz