poniedziałek, 26 stycznia 2015

Pożegnanie ze smoczkiem.


Smoczek towarzyszył Julkowi praktycznie od narodzin. Był naszym ratunkiem i wybawieniem w chwilach płaczu i złości, a także pomagał w spokojnym zaśnięciu. Szczerze, nie wyobrażam sobie życia bez niego - był ukojeniem dla synka i dla nas, pozwolił nam zaoszczędzić wielu stresów i przetrwać trudne momenty takie jak choroby czy ząbkowanie. Był naszym przyjacielem.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu specjalistów odradza stosowanie smoczka u dzieci ze względu na możliwość powstania wady zgryzu, czy późniejsze problemy z wymową. Niejednokrotnie analizowałam wszystkie za i przeciw i zdecydowałam się podjąć to ryzyko. Bilans zysków i strat zdecydowanie wskazał za używaniem cumelka. 

Pomimo tego, że jestem fanką "melusia" nigdy go nie nadużywaliśmy. Jul dostawał go głównie do zasypiania albo w sytuacjach awaryjnych. Po zaśnięciu najczęściej sam go wypluwał, a jeśli tego nie zrobił to, gdy już wszedł w odpowiednią fazę snu, wyciągałam mu go z buzi. W ciągu dnia rzadko korzystał ze smoczka i raczej o niego nie prosił zajęty zabawą czy też bajką. Dopiero gorsze samopoczucie, choroba, ząbkowanie albo inne dziecko z cumelkiem w buzi mu o nim przypominało.

I tak było aż do grudniowych świąt. Jul zajęty bożonarodzeniowymi atrakcjami jakby zapomniał o smoczku. Zasypiał w dzień bez niego, a wieczorem najczęściej padał w ciągu paru chwil zmęczony całodniowymi atrakcjami, gośćmi i całym tym świątecznym zgiełkiem. Gdy odruchowo proponowałam mu "uspokajacza" po pary sekundach oddawał mi go ze słowami "nie dobly". No i faktycznie był nie dobry bo przegryziony. Nie wiem czy to ta mała dziurka czy niecodzienny rytm dnia wpłynął na niechęć synka do cumelka, ale to był nasz pierwszy krok do pożegnania się z nim na zawsze.

W tym miejscu muszę wspomnieć, że należę do matek, które uważają, że dziecko samo wyczuje najlepszy moment na odbutelkowanie czy odpieluchowanie. Ponad dwa lata spędzone z Julkiem nauczyły mnie, że do niektórych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć i nie warto nic robić na siłę. I tak jak synek sam, bez żadnej presji, zrezygnował z karmienia piersią, a później z butelki z mlekiem, tak i kiedyś sam porzuci smoczek i zacznie załatwiać się do ubikacji. Jak czas pokazał - nie pomyliłam się :)

Po okresie świątecznym nastąpił powrót do smoczka - wyjechaliśmy na sylwestra w góry i Julek przypomniał sobie o swoim przyjacielu. Byłam gotowa na taką sytuację i przed wyjazdem zaopatrzyłam się w nowy cumelek. Po powrocie do domu przez dwa dni go używał, aż 6 stycznia ponownie stwierdził, że meluś jest zepsuty (czyli przegryziony) i ze złością wyrzucił go za łóżko. Wieczorem, przed pójściem spać, wołał o niego i chwilkę się złościł. Uspokoił się gdy wytłumaczyłam mu, że przecież sam się go pozbył, po czym najzwyczajniej w świecie położył się do łóżka i zasnął.

Jutro upływają trzy tygodnie od tego zdarzenia i od tego czasu synek nie miał smoczka w buzi. Czasem przypomni sobie o nim i zapyta czy może, na co ja konsekwentnie opowiadam mu, że już nie ma cumelka. Informację tą przyjmuje ze spokojem i wraca do swoich zajęć :)

Cały proces odsmoczkowania przebiegł u nas gładko i bezproblemowo. Obyło się bez marudzeń, płaczów czy ataków histerii. Nie potrzebna nam była żadna wróżka smoczuszka, czy inne triki, które stosuje się by pomóc dziecku w rozstaniu z uspokajaczem. Jul w wieku 2 lat i 3 miesięcy pożegnał się ze smoczkiem bez presji i większego stresu. Przed nami jeszcze odpieluchowanie - myślę, że i na to przyjdzie odpowiedni moment i o tej chwili zadecyduje sam synek.

Natalia

Zdjęcie smoczka pochodzi ze strony http://canpolbabies.com/pl/

2 komentarze:

  1. To prawdaz ze smoczek pomaga. Moja Lenka od poaczatku nie chciala smoczka wiec jej na sile nie uczylam,ale czasami ubolewalam zwlaszcza noca ze nie moze sie uspokoic bo brakuje jej dyda. No coz teraz ma 20miesiecy i jest juz w miare ok.ze spaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Życzę samych przespanych nocy :)

      Usuń