Julek ma kilka ulubionych zajęć...
Na pierwszym miejscu znajduje się zabawa autkami i ... gotowanie z mamą (jak on uwielbia krojenie, wsypywanie, czy mieszanie - nawet kawy nie mogę sobie zrobić bez jego pomocy :)). W pogodne dni prym wiedzie zaś jazda na rowerze bądź brykanie na placu zabaw (wszelkie huśtawki, zjeżdżalnie i oczywiście trampoliny są mile widziane). Wieczorem lubi wtulić się w poduszkę i poczytać książki. No i jeszcze oglądanie bajek wszelakich wchodzi w grę.
Cała reszta zabaw typu: układanie klocków lub puzzli, rysowanie czy malowanie, gry takie jak memo czy planszówki, konstruowanie czy wycinanie nie znajdują uznania w jego oczach.
Ponieważ nie chcę zaniedbać jego sprawności manualnej, pomimo jego niechęci do spędzania czasu na pracach ręcznych staram się zachęcić go do takiej formy zabawy. Co jakiś czas podsuwam mu kredki, farbki, puzzle czy klocki, ale jak na razie bez większych sukcesów. Malowanie, układanie czy budowanie trwa minutę lub dwie po czym Jul nudzi się i rezygnuje z zabawy.
Gdy już myślałam, że żadne manualno - plastyczne prace nie są w stanie go zainteresować strzałem w dziesiątkę okazał się prezent od babci E. - zestaw Play-Doh z piłą Buzz. To było coś co połączyło jego miłość do pojazdów z klejeniem ciastoliną. Tak rozpoczęła się fascynacja Julka masami plastycznymi, które zagościły u nas w domu na stałe. Idąc za ciosem postanowiłam zrobić krok dalej i zakupiłam na allegro masę papierową. Zdecydowanie jest to bardziej wymagający rodzaj masy niż plastelina czy ciastolina. Bardziej klejąca, mniej elastyczna i raczej do obklejania niż klejenia. Do tego brudząca, co w oczach Julka jest dodatkowym plusem ;) Obkleić można nią wszystko od słoika, po wazon, na miseczce skączywszy. A gdy wyschnie, co trwa około dwa dni, można po niej malować.
Gdy miseczka wyschła zabraliśmy się za malowanie. O dziwo, może dlatego, że nie była to kartka papieru tylko nasza własna konstrukcja, Julek z chęcią przystąpił do pracy. A może wpływ na to miały farby w sztyfcie, także nasz mowy nabytek, których używa się z czystą przyjemnością. Malując Play Color nie potrzebujemy ani wody ani pędzli. Natężenie koloru zależy od siły z jaką nakładamy farby na powierzchnię. My testowo kupiliśmy małe opakowanie z 6 grubymi sztyftami w klasycznych barwach ale dostępne są też cieńsze sztyfty i opakowania po 12 kolorów. W ofercie znajdziemy też farbki w metalicznych odcieniach.
![]() | ||||
Zabawę czas zacząć - masa papierowa i miseczki do obklejenia gotowe :) |
![]() |
I obklejamy :) |
![]() |
Jedna miseczka mamy i jedna Julka. |
![]() | |||
I gotowe. Teraz trzeba zostawić do wyschnięcia. |
Za masę papierową firmy Otocki (420 g) zapłaciłam 5,60 zł, a za farbki PlayColor One 16,50 zł. Moim zdaniem i masa i sztyfty to fajna alternatywa dla tradycyjnej plasteliny czy standardowych farb. Polecam zarówno dla dzieci opornych plastycznie jak i dla tych lubiących zajęcia manualne :)
Zdjęcia własne.
Natalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz